GeigerCars Hummer H2 Bomber - łabędzi śpiew

GeigerCarsHummer H2 Bomber w swoim naturalnym środowisku. Oby tylko nie stopił lodowca emisją z rury wydechowej

Specjalizujący się w „odpicowywaniu” amerykańskich samochodów monachijscy inżynierowie nazwali swoje dziecko Bomber i nic w tym dziwnego - przejazd takiego auta wyrządza w środowisku szkody porównywalne z nalotem dywanowym. Gąsienice o wysokości 40 i długości 150 cm radośnie orzą podłoże (w czym wydatnie pomaga moment obrotowy o wartości 563 Nm), a dwutlenek węgla wylatuje przez rurę wydechową w takich ilościach, że gdyby nie jego gazowa natura, sypałby się za samochodem jak piach z dziurawego worka. Żeby zaś napoić takiego wyposażonego w 6,2-litrową V-ósemkę potwora paliwem, trzeba przygotować się na równie zatrważający upływ pieniędzy z portfela. Chyba że...

No właśnie - chyba że oprócz kół wymieni się także instalację zasilania silnika paliwem, dzięki czemu w żyłach kolosa zamiast benzyny popłynie LPG. Mądrej głowie dość po słowie, dlatego konstruktorzy Bombera przewidzieli taką opcję. Oczywiście jeżeli ktoś ma zamiar chlubić się tym, że w pojedynkę odpowiada za połowę światowej emisji CO₂, nie musi korzystać, ale rozsądek podpowiada co innego. A właściwie krzyczy, błaga i namawia. Reszta wyposażenia dodatkowego, jakie oferuje Geiger, to już jednak czysty zbytek. Na liście znajdują się m. in.: bateria halogenów nad przednią szybą, matowy biały lakier, napisy w wojskowym stylu, szyberdach, nawigacja, DVD z monitorem w dachu i słuchawkami oraz kamera cofania z ekranem w lusterku wstecznym.

GeigerCarsHummer H2 Bomber jako mechaniczny Yeti

Wszędołaz przygotowany przez Niemców, poza zadawaniem szyku i sianiem popłochu, nadaje się również do zastosowań zupełnie praktycznych i chce pokazać, że „żadnej pracy się nie boi”. Jego twórcy sugerują, że dzięki gąsienicom Mattracks 88M1-A1 Bomber potrafi poruszać się w każdym terenie i warunkach, co predysponuje go do pełnienia dowolnej funkcji - od ciągnika rolniczego, poprzez samochód przeprawowy aż po pojazd służb ratownictwa wysokogórskiego. Zastanawia nas tylko jedno: po jakiego diabła mu to koło zapasowe na tylnych drzwiach? Nawet gdyby dało się je założyć w miejsce zdjętej gąsienicy, to i tak złapanie gumy w takim aucie nigdy nikomu nie grozi...