Tak naprawdę wszystko, co przeczytasz poniżej, dotyczy bardziej syna Jamesa, Tima, ale nie można zacząć bez wyjaśnienia, kim był James Luckinbill. W latach 1945-79, aż do przejścia na emeryturę, był nauczycielem mechaniki w szkole średniej Nevada Union. W tych czasach uczył prawdopodobnie wszystkich adeptów sztuki mechaniki samochodowej w całym stanie, więc jeżeli kiedykolwiek los zaprowadzi Was do warsztatu gdzieś na pustyni w okolicy Las Vegas prowadzonego przez fachowca starszej daty, zapytajcie o Lucky'ego – być może uczył go rzemiosła. Dla nas ważniejsze jest jednak, co Lucky robił w czasie wolnym, zajmował się bowiem konwertowaniem samochodów na napęd LPG.
Pasję przekazał synowi, wraz z zamiłowaniem do starych samochodów. Dlatego też kiedy Tim przejeżdżał przez Rancho Cordova i zobaczył wystawionego na poboczu na sprzedaż poobijanego Studebakera Championa, rocznik 1950, zatrzymał się, by go obejrzeć i dowiedzieć się więcej. Sprzedający, starszy jegomość należący do Studebaker Drivers Club, miał sporo samochodów tej marki, ale jego kolekcjonerskie zapędy zaczęły być solą w oku małżonki, dlatego kilka aut musiało znaleźć nowych właścicieli. Rozstanie z tym konkretnie egzemplarzem przyszło mu najłatwiej – sam kupił go od człowieka, któremu wiek nie pozwalał już prowadzić i nigdy niczego w tym aucie nie zmieniał ani nie naprawiał, po prostu przechowywał go w garażu. Ostatecznie rozsądek, wspomagany przez malejącą wyrozumiałość ślubnej, wygrał z podejściem „nie sprzedam, będę robił”.
Auto, choć wizualnie mocno umęczone, było kompletne. Pod maską pracował nadal oryginalny sześciocylindrowy, rzędowy silnik dolnozaworowy (tzw. flathead) o niskiej jak na amerykańskie warunki pojemności 2,8 l (169,9 cui) i mocy 85 KM, połączony z trzybiegową, manualną skrzynią biegów z nadbiegiem, obsługiwaną dźwignią na kolumnie kierowniczej. Auto miało kilka interesujących rozwiązań, np. sprzęgło zapobiegające staczaniu się ze wzniesień (przy pełnym wciśnięciu aktywował się hamulec, co ułatwiało ruszanie pod górkę) i regulowaną osłonę przeciwsłoneczną montowaną... na zewnątrz, na krawędzi dachu. Cena była dobra, więc Tim Luckinbill kupił Championa, jednak radość z zakupu w pewnym stopniu przesłoniła mu umiejętność trzeźwej oceny sytuacji – samochód w tym wieku, który od lat nie jeździł, powinien trafić na lawetę, a nie jechać do nowego domu o własnych siłach. Studebaker konsumował olej silnikowy w takich ilościach, że kiedy Tim podjechał pod dom, jego żona myślała, że się pali.
Praca nad nowym nabytkiem zaczęła się więc od odbudowy silnika. Na drugi ogień poszło wnętrze, które otrzymało zupełnie nową, ale wykonaną z materiałów „z epoki” tapicerkę. Można było próbować zdobyć oryginalną, ale kosztowałoby to dwa razy więcej. Przy okazji wymieniono gumowe wycieraczki podłogowe na miękkie dywaniki – wszak w takim aucie człowiek powinien czuć się jak w domu. Co ciekawe, szybom i chromowanym detalom wystarczyło czyszczenie. Również lakier nie był nakładany od nowa – jest oryginalny, choć kilkukrotne polerki sprawiły, że zostało go na karoserii niewiele. Z prawej strony sytuacja przedstawia się nieco lepiej, ponieważ auto zostało kiedyś zarysowane i położono nową warstwę farby. Na koniec Tim postanowił zająć się hamulcami, ewidentnie wymagającymi uwagi. Postawił auto na kołkach, przykrył plandeką i... tak zostawił na 15 lat.
W 2015 r., po przejściu na emeryturę, wrócił do swojej zabawki, obiecując wynagrodzenie jej półtorej dekady zapomnienia i zaniedbania. Dokończył hamulce, odnowił układ chłodzenia, wymienił płyny eksploatacyjne, oczyścił podwozie z resztek 50-letniego smaru. Przez wspomniany już Studebaker Drivers Club Tim znalazł repliki mocowanych do tylnych błotników osłon kół, które kwalifikowały się do wymiany, odmalował je wraz z osłoną przeciwsłoneczną, sprawdził zawieszenie, silnik, 6-woltową prądnicę i lampowe radio. Upewnił się nawet, że przezroczysta ozdoba na masce, podświetlająca się na czerwono po włączeniu świateł, działa jak należy. Jak sam podkreśla, jest fanem – żeby nie powiedzieć fanatykiem – zachowywania samochodów w stanie fabrycznym, bez modyfikacji. Jedną jednak musiał wprowadzić – mając dość niskiej jakości benzyny dostępnej w okolicy, zamontował instalację LPG. Lucky byłby dumny i na miejscu syna zrobiłby to samo.
Tim Luckinbill podkreśla, że po konwersji jego Studebaker Champion stał się o klasę lepszym samochodem. Pal sześć koszty – w USA benzyna jest tania jak barszcz, a autem tego typu i tak nie przejeżdża się kilkudziesięciu tysięcy kilometrów rocznie, więc nie o pieniądze tu chodzi. Chodzi o to, że silnik pracuje równiej i ciszej, a z rury wydechowej wydobywają się spaliny, które potencjalnym samobójcom mocno utrudniłyby odebranie sobie życia przez zaczadzenie. Jeżeli kiedyś przypadkiem będziecie w Nevadzie i zauważycie taki samochód, koniecznie zróbcie zdjęcie i pozdrówcie Tima od nas. Nie będzie miał pojęcia, o kogo chodzi, ale niech wie, że doceniamy i podziwiamy jego inicjatywę.
wczytywanie wyników...
gazeo.pl to portal o instalacjach LPG. Znajdziesz tutaj informacje o tym, jaka instalacja gazowa w samochodzie jest najlepsza oraz które instalacje LPG można zamontować do aut z silnikami Diesla. Zamieszczamy najnowsze informacje o tendencjach cen LPG na świecie i w Polsce. Publikujemy praktyczne i rzetelne informacje dla wszystkich, dla których instalacje gazowe są codziennością. Dla nas instalacje gazowe to nie tylko praca - autogaz to nasza pasja.
Aby utworzyć konto Warsztatu, należy zgłosić dane firmy: 609-966-101 lub biuro@gazeo.pl