Freemont to właściwie nie jest Fiat. To znaczy jest, ale nie byłby nim, gdyby nie mariaż włoskiego koncernu z amerykańskim Chryslerem, który dzięki zastrzykowi kapitału z Europy mógł ponownie stanąć na nogi. Auto powstało jako Dodge Journey i weszło na rynek (w tym europejski) w 2008 r. Gdy na linii Turyn-Detroit zawiązano alians, marka Dodge została wycofana ze Starego Kontynentu, ale Journey – przemianowany na Fiata Freemonta, ze zmienioną osłoną chłodnicy i znakiem firmowym – pozostał. Zastąpił jednocześnie starzejącego się Ulysse i nie cieszącą się specjalnym wzięciem Cromę, a spaja w sobie cechy vana i SUV-a, co w połączeniu z budzącymi respekt wymiarami zewnętrznymi (4888 mm długości, 1878 mm szerokości) powoduje, że wyróżnia się w tłumie anonimowych samochodów.
Do naszej redakcji trafił egzemplarz z jedynym dostępnym aktualnie silnikiem benzynowym, adaptowanym rzecz jasna do zasilania autogazem, choć na razie przy użyciu instalacji prototypowej, nie przeznaczonej jeszcze do sprzedaży. Jednostka napędowa przypłynęła z całym autem zza Oceanu – to skonstruowana przez inżynierów Chryslera V-szóstka z rodziny Pentastar, która może się pochwalić pojemnością skokową 3,6 l (a więc w warunkach amerykańskich dosyć „kompaktowa”). Silnik łączony jest z najwyższą wersją wyposażenia Freemonta (Lounge) oraz automatyczną skrzynią biegów i napędem 4x4. To sprawia, że auto nie należy do tanich, ale biorąc pod uwagę liczbę miejsc (i ogólnie ilość przestrzeni we wnętrzu), poziom komfortu ocierający się o luksus i osiągi godne modeli o sportowych aspiracjach, „duży Fiat” staje się atrakcyjną propozycją dla poszukujących wygodnego pojazdu rodzinnego. A co najlepsze, Freemont 3,6 V6 jest przy cenie 116990 zł (w promocji, zazwyczaj kosztuje 125990 zł) o 15000 złotych tańszy niż objęty identycznym upustem diesel z taką samą specyfikacją. Za taką kwotę można by zamontować w nim nie jedną, a dwie instalacje gazowe (tylko po co?) i jeszcze pewnie zostałoby parę groszy.
Tradycyjnie dla Fiata, do Freemonta oferowany jest system zasilania LPG włoskiej marki Tartarini, a przygotowany do konkretnego modelu i dostarczany przez polskiego przedstawiciela firmy, czyli Auto Gaz Śląsk. Komponentom instalacji zamontowanym pod maską niełatwo się przyjrzeć, ponieważ wiele z nich umieszczono głęboko w komorze silnika, poza zasięgiem wzroku. „Z wierzchu” widać tylko sterownik gazowy, filtr fazy ciekłej (z wiodącym do niego niebieskim przewodem elastycznym, którym LPG dopływa do jednostki napędowej ze zbiornika) oraz wtryskiwacze, zgrupowane na dwóch listwach po trzy sztuki każda. Filtr fazy lotnej (z wymiennymi wkładami w plastikowej obudowie z zatrzaskiem) i reduktor schowano na tyle skutecznie, że da się je wypatrzeć tylko od spodu, po najechaniu na kanał lub podnośnik. Wypatrzeć, ale nie dostać się do nich – zawczasu współczujemy każdemu, komu przyjdzie wykonywać przy tych elementach jakiekolwiek czynności serwisowe. Znacznie łatwiejszy jest dostęp do zbiornika toroidalnego, zamontowanego pod podłogą na tylnym zwisie nadwozia, między dwiema końcówkami przyjemnie „gadającego” wydechu. Jego problemem jest niska w stosunku do zapotrzebowania V-szóstki pojemność (39 l objętości geometrycznej, czyli 31,2 l użytkowej, co wystarcza w najlepszym wypadku na 300 km jazdy, a może się zdarzyć, że na niecałe 200), ale warunki techniczne są takie, że większej butli po prostu nie było gdzie upakować. Wnętrze bagażnika nie wchodzi w grę, bo pod jego podłogą schowane są dwa fotele, a gdyby wykorzystać przestrzeń pomiędzy nimi a tylną klapą, nie zostałoby nic na pakunki.
Kończymy oględziny na zewnątrz i wsiadamy. W oko wpada przełącznik rodzaju zasilania, zamontowany na tunelu środkowym, obok wybieraka trybów pracy automatycznej przekładni. Spełnia on oczywiście bez zarzutu swoją funkcję, nie urąga również zasadom ergonomii (jest łatwo dostępny i czytelny), ale estetycznie mocno odstaje od reszty kabiny. Jakiś czas temu może nie zwrócilibyśmy na to uwagi, ale „rozpaskudził” nas Volkswagen Caddy BiFuel, którego traktujemy od momentu styczności z nim jak książkowy przykład integracji instalacji gazowej z nowym samochodem. Oczywiście należy oddać Freemontowi sprawiedliwość, bo to w końcu nie jego wina, że nie został zaprojektowany już na desce kreślarskiej jako pojazd zasilany autogazem ani nie zjeżdża konwertowany na napęd LPG z taśmy w fabryce (kiedy już pojawi się w ofercie, będzie przerabiany w serwisach dealerskich, na indywidualne zamówienie), ale po latach współpracy między Fiatem i Tartarini można było opracować przełącznik lepiej dopasowany wizualnie do wnętrza auta. Jeżeli już się czepiamy, to powiedzmy jeszcze, że wlew gazu umieszczono w miejscu podatnym na zachlapanie – nisko w zderzaku, za lewym tylnym kołem. Póki korek spełnia swoją rolę, ryzykuje się tylko pobrudzenie rąk przy jego zdejmowaniu (na razie ryzykuje obsługa stacji, po wprowadzeniu samoobsługi kierowca), jednak ewentualne zgubienie go spowoduje szybkie zabrudzenie zaworu, a to z kolei może prowadzić do problemów z podłączaniem pistoletu. Do poprawki.
Zobacz stronę producenta:
Tartariniwczytywanie wyników...
gazeo.pl to portal o instalacjach LPG. Znajdziesz tutaj informacje o tym, jaka instalacja gazowa w samochodzie jest najlepsza oraz które instalacje LPG można zamontować do aut z silnikami Diesla. Zamieszczamy najnowsze informacje o tendencjach cen LPG na świecie i w Polsce. Publikujemy praktyczne i rzetelne informacje dla wszystkich, dla których instalacje gazowe są codziennością. Dla nas instalacje gazowe to nie tylko praca - autogaz to nasza pasja.
Aby utworzyć konto Warsztatu, należy zgłosić dane firmy: 609-966-101 lub biuro@gazeo.pl