Granicząca ze skąpstwem oszczędność Szkotów jest już mityczna i opowiedziano o niej setki dowcipów. Czy dziś potomkowie walecznego Williama Wallace’a nadal ostrożnie obchodzą się z groszem? Coś musi być na rzeczy, bo w Anglii stacji LPG nie widać, a w Szkocji owszem.
Ostatnio miałem okazję podróżować trochę po Wielkiej Brytanii, choć z wyraźnym naciskiem na jej północną część. Odwiedziłem Luton, Birmingham, Edynburg, a potem objechałem w kilka dni przepiękne szkockie Highlands i takie miasta jak Fort William, Ullapool, John O’ Groats czy Inverness. Może więc tak być, że po prostu zobaczyłem za mało Anglii, żeby spotkać tam stację paliw sprzedającą autogaz. Inna sprawa, że na Wyspach nie roi się od nich tak, jak w Polsce. Nawet osoby mieszkające tam od kilku lat wiedzą o 1-2 stacjach w całym mieście lub wręcz nie wiedzą o żadnej.
W Edynburgu jest ponoć 5 czy 6 obiektów, mnie udało się trafić na jeden z nich, należący do sieci Shell. W mniejszych miejscowościach na północy, LPG najłatwiej kupić na stacjach Gleaner (choć nie na wszystkich), które można spotkać co kilkadziesiąt kilometrów. Kiedy jest się przyzwyczajonym do powszechności gazu, taka sytuacja powoduje pewien dyskomfort, ale jeśli będziemy w podróży bacznie wypatrywać miejsc, gdzie da się zatankować lub pytać o nie „tambylców”, powinno udać się uniknąć pojenia samochodu benzyną.
Gaz, jak to on, jest wyraźnie tańszy od „bezołowiowej” i kosztuje nieco ponad 50 pensów za litr, minimalnie powyżej połowy ceny tradycyjnego paliwa. Ceny na słupach stacji wyrażone są właśnie w brytyjskich „drobniakach” (i to z ułamkiem na końcu!), nie zdziwmy się więc, że za benzynę płaci się np. 102,9 pensa. Minimalny zakup wynosi 2 litry, więc końcówka zawsze jest zaokrąglana. A skoro już mowa o końcówce, to warto mieć ze sobą „holendra” wkręcanego w zawór - w Szkocji obowiązuje standard niderlandzki, poza tym tankujemy samodzielnie, więc nikt nie pofatyguje się do nas i nie zapyta, czy aby nie potrzebujemy pomocy, jeżeli sami o nią nie poprosimy.
Skoro w ojczyźnie „Nieśmiertelnego” niełatwo o gaz, czy w ogóle warto tam jechać? Tak, tak, po stokroć tak i jeszcze raz tak, nawet gdyby trzeba było destylować paliwo na własną rękę! Piękno dziewiczej, nieskażonej cywilizacją i komercją przyrody najpierw rzuca na kolana, potem powala na łopatki, a na końcu miażdży nieprzygotowanego na takie wrażenia turystę do głębi jego gnuśnego, mieszczańskiego jestestwa. Jeżeli to ci, Drogi Czytelniku, niewiele mówi, to dlatego, że nie da się tego opisać słowami. Słowa byłyby tutaj tak samo nie na miejscu, jak gruda błota na lśniącej karoserii świeżo wypolerowanego Rolls-Royce’a. Zamiast więc nieudolnie się zachwycać, opiszę tylko ogólnie to, co zobaczyłem, co w połączeniu ze zdjęciami (także nie oddającymi urody krajobrazu nawet w 50%) może wystarczy jako zachęta do odwiedzenia ojczyzny Waltera Scotta i Johna Dunlopa.
Szkocja to dobre miejsce dla tych, którzy chcą uciec od zatłoczonych kurortów i doświadczyć zderzenia z prawdziwą kulturą lokalną, a nie „cepeliadą” wykreowaną na potrzeby mieszczuchów. Kiedy jedzie się ku Dunnet Head, najbardziej wysuniętemu na północ punktowi „zasadniczej” Brytanii, ostatnim poważnie zaludnionym miejscem są okolice Ben Nevis, najwyższego szczytu na wyspie (wejście na górę gorąco polecam!). Potem osady ludzkie ustępują miejsca majestatycznym szczytom i wspaniałym jeziorom, na których brzegach stoją gdzieniegdzie samotne chaty i popadające w ruinę zamczyska. O obecności ludzi świadczą tylko zadbane drogi (pierwsza klasa, choć często jednopasmowe, z „mijankami”) i pałętające się po nich bezładnie owce. W lipcu, a więc w szczycie sezonu urlopowego, samochody spotyka się raz na 15 minut, w listopadzie podobno co 2 godziny.
Nie znaczy to, że trzeba nocować „na dziko”, pod chmurką. Co kilkanaście, a najwyżej kilkadziesiąt kilometrów znajdują się zadbane campingi - jedne strzeżone, z całą infrastrukturą typu prysznice, sklepy, bary itp., inne zaś będące po prostu ogrodzonymi trawiastymi placami, ulokowanymi nieopodal przydrożnych, publicznych toalet. Na tych pierwszych za postój samochodu i namiotu z 3 osobami zapłacimy ok. 15-20 funtów za noc, na drugich zostaniemy jedynie poproszeni o wrzucenie dobrowolnego datku do skrzynki umieszczonej przy wjeździe. W Polsce nie do pomyślenia - puszki dawno by nie było, a okalający całość płot pewnie ktoś by zdewastował lub rozebrał. Tu uwaga: trzeba się zaopatrzyć w dobry środek odstraszający owady - zmorą podróżników są gryzące maleńkie muszki, zwane tam midgies. Wyjątkowo namolne cholery!
Pomijając insekty i okazjonalny brak komfortowej łazienki, obcujemy z rajem na ziemi. Fani opalania i morskich kąpieli wprawdzie mogą być zawiedzeni, bo Szkocja słynie z ponad 300 dni w roku niesłonecznych, a woda jest zimna, ale widok oceanicznych fal rozbijających się o skalistą plażę w Durness wynagradza wszystko z potrójną nawiązką i wisienką na czubku! Trzeba być bezdusznym draniem uzależnionym od centrów handlowych, wyprzedaży, portali plotkarskich i programów typu reality show, by nie dać się porwać urokowi klifów, lochów (jezior, nie obskurnych cel) i gór, których wierzchołki znikają w nisko zawieszonych chmurach. Ostrzegamy, że co wrażliwsi, zmęczeni codziennym „wyścigiem szczurów”, mogą zechcieć porzucić dotychczasowe życie i zamienić wielką płytę na wielką zieleń, a garnitur z krawatem na strój farmera. Szkocja uzależnia!
wczytywanie wyników...
gazeo.pl to portal o instalacjach LPG. Znajdziesz tutaj informacje o tym, jaka instalacja gazowa w samochodzie jest najlepsza oraz które instalacje LPG można zamontować do aut z silnikami Diesla. Zamieszczamy najnowsze informacje o tendencjach cen LPG na świecie i w Polsce. Publikujemy praktyczne i rzetelne informacje dla wszystkich, dla których instalacje gazowe są codziennością. Dla nas instalacje gazowe to nie tylko praca - autogaz to nasza pasja.
Aby utworzyć konto Warsztatu, należy zgłosić dane firmy: 609-966-101 lub biuro@gazeo.pl