Polski Rynek LPG - szczęśliwa dziesiątka

Co sprawia, że przyszłość branży autogazu jawi się w jasnych barwach? Po pierwsze, nowe pomysły na zastosowanie LPG jako paliwa samochodowego (systemy gazowo-dieslowskie), a raczej ich upowszechnienie, zaś po drugie prognozy dotyczące dostępności propanu-butanu w nadchodzących latach.

fot. gazeo.plHenryk Rewers, Car-Gaz

Tematyce gazodiesla poświęcone były dwie pierwsze prezentacje tegorocznej konferencji, przygotowane przez Henryka Rewersa, właściciela firmy Car-Gaz produkującej system Solaris Diesel, oraz Przemysława Podgórskiego z firmy Unimot Gaz, która używa kilku ciągników siodłowych zasilanych jednocześnie olejem napędowym i LPG. Według pierwszego z prelegentów, nawet norma Euro 6 nie jest w przeszkodą w częściowej „gazyfikacji” silników o zapłonie samoczynnym, bowiem domieszka autogazu jeszcze poprawia parametry ekologiczne i obniża emisję szkodliwych związków (w tym tlenków azotu w niektórych przypadkach nawet o ponad 85%).

Problemem jest natomiast to, że nie do końca wiadomo, jaką normę emisji spalin przyjmować dla pojazdu z silnikiem Diesla konwertowanym na częściowy napęd gazowy. Inną barierą na drodze do popularyzacji gazodiesli jest niechęć producentów pojazdów (przy czym mowa tu głównie o producentach ciężarówek, bo to w nich systemy łączące ON i LPG sprawdzają się najlepiej) do wyposażania nowych egzemplarzy w dodatkowe systemy paliwowe. Podobnie było jeszcze kilka lat temu z samochodami osobowymi, a dziś wiele marek oferuje fabryczne instalacje gazowe, możliwe więc, że i na rynku aut użytkowych nastąpi w końcu przełom. Tym bardziej, że – jak wskazał Henryk Rewers – gwarancję producenta można zastąpić ubezpieczeniem silnika od ewentualnych skutków niewłaściwego działania systemu LPG.

fot. gazeo.plPrzemysław Podgórski, Unimot Gaz

Tym bardziej, że mógłby on przynieść ożywienie rynkowi autogazu. Choć aut napędzanych tym paliwem z roku na rok przybywa, ilość zużywanego przez nie paliwa spada. A że sektor autogazu stanowi ponad ¾ całego rynku LPG w Polsce, rynek ten siłą rzeczy powoli się kurczy. Popularyzacja gazodiesli mogłaby przyczynić się do wzrostu zapotrzebowania na autogaz, a skoro mówiąc o gazodieslach myślimy o ciężarówkach i autobusach, które zużywają znacznie większe ilości paliwa niż auta osobowe, zdecydowanie jest o co walczyć. Tym bardziej, że – według szacunków Henryka Rewersa – adaptowane tylko przy użyciu systemu produkowanego przez jego firmę gazodiesle zużywają miesięcznie 1,2 mln l autogazu. Może to i kropla w morzu LPG, ale takich kropel będzie przybywać.

Przybywać będzie także paliwa na rynku. Tak przynajmniej wynika z prezentacji Roberta Stępnia z firmy Primagaz. Postęp w dziedzinie technologii wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego z tzw. złóż niekonwencjonalnych (łupków) sprawia, że producenci samochodów, którzy zdecydowanie postawili na modele elektryczne i zainwestowali w nie duże pieniądze, mogą jeszcze pożałować swoich pochopnych decyzji. Jak wynika z danych zawartych w prelekcji, dostępne złoża metanu i ropy naftowej wystarczą, odpowiednio, na 208 i 102 lata, a skoro LPG jest produktem pochodnym obydwu tych surowców, nie zabraknie go ani nam, ani naszym dzieciom czy nawet wnukom. A gdybyśmy jeszcze mogli w większym stopniu polegać na własnym wydobyciu i nie importować gazu w takich jak dotąd ilościach ze Wschodu (Rosji i Kazachstanu), moglibyśmy niemal stać się Wenezuelą Europy Środkowej i jeździć do woli, płacąc przy tym grosze za paliwo.

fot. gazeo.plRobert Stępień, Primagaz

Bez względu na to, co wydarzy się na naszym „podwórku”, w 2015 r. światowy przemysł petrochemiczny i gazowniczy wyprodukuje (w dużej mierze za sprawą błyskawicznego rozwoju technologii wydobywania gazu z łupków w USA) od 4 do 22 mln ton nadwyżki LPG. I nie może być inaczej, skoro chce się produkować czysty metan i paliwa ropopochodne. Koncerny motoryzacyjne będą musiały ponownie przemyśleć przedwczesne odejście od technologii zasilania silników gazem skroplonym. Pewny wydaje się też dynamiczny rozwój nowych rynków, w tym amerykańskiego, indyjskiego i afrykańskiego. Czy trzeba nam lepszych wieści?