Systemy pomagające i uczące kierowcę jeździć ekonomicznie i ekologicznie to ostatni krzyk samochodowej mody. Jedne wyłączają silnik podczas postoju, inne podpowiadają optymalny moment zmiany przełożenia, zaś do naszej redakcji trafił Fiat Grande Punto z układem elektronicznym, który zbiera dane o stylu jazdy i na tej podstawie udziela wskazówek. Sprawdzamy, jak działa taki „sufler”.
Powiedzmy sobie od razu: do testowania systemu, który ma uczyć kierowcę oszczędnej jazdy, trafił nam się zdecydowanie niewłaściwy samochód. 120 KM generowanych przez uturbiony benzynowy silnik T-Jet o pojemności 1,4 l, w połączeniu z twardym zawieszeniem, półkubełkowymi fotelami i sportowymi akcentami na zewnątrz i w środku niespecjalnie sprzyjają ekonomicznemu podróżowaniu i zachęcają do sprawdzania możliwości „Punciaka” na każdym skrawku równego i pustego asfaltu. Z drugiej strony, tym ciekawsze mogą być wyniki zarejestrowane przez eco:Drive… Przekręcamy kluczyk, zapinamy pasy (jeżeli zapomnimy, samochód zacznie się dopominać uciążliwym piszczeniem) i w drogę. W końcu eco:Drive będzie zbierał dane pięć dni (na pamięci przenośnej wpiętej w gniazdo w schowku, co w gruncie rzeczy jest bardzo praktycznym rozwiązaniem, choć w pierwszej chwili wydaje się dziwne), a więc pozostaje sporo czasu na poczynienie własnych spostrzeżeń.
Postanowiliśmy skorzystać ze zdobytej wiedzy na temat oszczędnej jazdy i narzędzi oferowanych przez samochód i przed otrzymaniem „cenzurki” samodzielnie sprawdzić, na ile oszczędnie można poruszać się „dużą kropką”. Szukając kompromisu między stylem taksówkarskim i „maksymalnym atakiem”, można osiągnąć spalanie w cyklu mieszanym w granicach 7-7,5 l/100 km, według wskazań komputera pokładowego. Zmieniając biegi przy 2500 obr/min, hamując silnikiem (tu uwaga: chwilowe zużycie paliwa nigdy nie spada poniżej 2 l/100 km, co składamy na karb błędu komputera) i używając tempomatu przy 70 km/h na relatywnie pustych drogach okołomiejskich, łatwo zejść poniżej 6 l/100 km (odnotowaliśmy 5,7 l/100 km). Włączenie Cruise Control przy takiej prędkości i na 5. biegu oznacza, że wskazówka obrotomierza oscyluje wokół miejsca, gdzie przyrząd pokazuje 2000 obr/min. Przy odrobinie gimnastyki da się usiąść po turecku na fotelu (prosimy nie traktować tej sugestii dosłownie!) i rozkoszować pięknem krajobrazu, tyle że Punto T-Jet błaga podczas takiej jazdy o litość, bowiem poniżej 3000 obr/min będziemy permanentnie tkwić w turbodziurze. Ale za to oszczędnie i bez urągania przepisom kodeksu drogowego.
Wystarczy jednak zasiąść w fotelu z solidnym trzymaniem bocznym, a tuż obok głowy natychmiast pojawia się mały diabełek, szepczący do ucha: „Poszalej, nie żałuj sobie! To auto ożywa, jeżeli będziesz je trzymał stale powyżej 3000 obr/min i zapędzał przed zmianami biegów do 4500. Poczuj to wgniatanie w fotel i właściwości jezdne rodem z gokartu. Sam i tak Ziemi nie zbawisz i jeżeli wyemitujesz trochę więcej CO2, to co z tego? Niech oszczędzają inni!” Pokusie łatwo ulec, przynajmniej do czasu, kiedy po drugiej stronie głowy zacznie fruwać aniołek wzywający do opamiętania: „No coś ty, daj spokój! Przecież specjalnie masz samochód z eco:Drive i tempomatem, żeby nauczyć się oszczędzać paliwo i jak najmniej zanieczyszczać środowisko. Pomyśl o drzewach, rybach, żabach i ptakach... Pomyśl o staruszkach i dzieciach chodzących ulicami, których możesz skrzywdzić nieodpowiedzialną jazdą. Zapas mocy wykorzystuj tylko w ostateczności!” I co? Dylemat jest poważny - w końcu nie po to konstruktorzy obniżyli zawieszenie i włożyli pod maskę silnik z doładowaniem, żeby Grande toczyło się jak furmanka z węglem.
Skłaniamy się jednak ku grzesznemu, a nie grzecznemu stylowi prowadzenia. Usportowiony wydech daje uszom znać o swojej obecności dopiero w okolicy 3000 obr/min i powyżej, a przecież właśnie po to go stworzono, by kierowca chciał w tunelu uchylić okno (lub szklany dach panoramiczny) i posłuchać - jeśli nie symfonii płynącej z rury (w końcu to nie V8...), to chociaż menueta wygrywanego przez chromowaną końcówkę. Poniżej 2000 obr/min silnik w ogóle nie ma „pary” i za grosz nie zdradza drzemiącej w nim mocy. Można wręcz odnieść wrażenie, że jednostka się męczy, jeżeli trochę się jej nie „przegoni”. Nieskorym do przesady radzilibyśmy nieprzekraczanie granicy 3500 obr/min - wtedy można poczuć, że używa się samochodu zgodnie z jego przeznaczeniem, a i wielkość zapotrzebowania na benzynę nie przyprawi nas o palpitacje, wynosząc około 7,5 l/100 km. Oczywiście da się i pójść na całość, wciskając gałki oczne w tylną część czaszki (od środka) i owijając żołądek wokół kręgosłupa, ale wtedy wskaźnik informuje o konsumpcji powyżej 10 l/100 km. Auć.
Są w Punto i inne psujące humor drobiazgi, tym razem niezależne od temperamentu kierującego. Należy do nich obsługa komputera pokładowego, którego kolejne funkcje można przełączać tylko w jednym kierunku, bez możliwości cofnięcia. Tym sposobem, jeżeli chcemy ze spalania średniego przejść do chwilowego, a potem wrócić, konieczne jest wykonanie całego „okrążenia” po menu, co zabiera czas i pochłania uwagę. Bez sensu. Poza tym, przy daleko do przodu przesuniętym fotelu, bardzo niewygodnie sięga się po pas bezpieczeństwa. Szerokie drzwi zaś ułatwiają zajmowanie miejsc, ale i obijanie sąsiednich samochodów na zatłoczonych parkingach. Poza tym mają taką bezwładność (z racji długości i masy), że jeśli nie „zaskoczą” w zamierzony stopień uchylenia, na pewno „bujną się” bez kontroli w wybraną przez siebie stronę, co grozi oberwaniem nimi w plecy (zaliczone osobiście) lub nadmiernym otwarciem ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Czy coś jeszcze? Tak - tempomat w momencie aktywowania powoduje przyspieszenie o kilka dodatkowych km/h ponad poziom zlecony prawą stopą. Natomiast po włączeniu spryskiwacza przedniej szyby, wycieraczki ruszają z opóźnieniem, co sprawia, że po zbyt krótkim przytrzymaniu dźwigni szyba pozostaje zalana spienionym płynem i nic się nie dzieje.
Z tyłu odwrotnie - wycieraczka startuje pierwsza, wcierając najpierw brud w szybę „na sucho”. Wymagający przyzwyczajenia jest sposób uruchamiania świateł drogowych, znany z niektórych modeli innych marek. Przyciągając dźwigienkę, w połowie jej drogi puszczamy sygnał „długimi”, zaś bliżej kierownicy uruchamiamy je na stałe. Trzeba sporo wyczucia, by niechcący nie zapalić sobie dalekosiężnych świateł na dłużej niż zamierzaliśmy. Naszym zdaniem, wciąż powszechniej stosowany patent z drogowymi włączanymi w kierunku deski rozdzielczej (przy sygnale wysyłanym przez przyciągnięcie łopatki do siebie) jest lepszy, bo eliminuje ryzyko pomyłki. Zaznaczmy przy tym, że nie mamy tu pretensji do Punto, tylko ogólnie do takiego pomysłu. No i drogi prowadzenia drążka zmiany biegów mogłyby być krótsze, skoro samochód pretenduje do miana sportowego. Kończąc wylewanie pomyj na testowe auto powiedzmy jeszcze tylko, że nasz dwuletni egzemplarz pukał, stukał i grzechotał z okolic zawieszenia i nadwozia, a dźwigienka kierunkowskazów potrafiła z pozycji „w prawo” odbić po zakończeniu manewru tak mocno, że załączało się krótkie, potrójne mignięcie w lewo. Może to wyglądać jak cała masa wad, ale to tylko zbiór irytujących detali, które nie wpływają zasadniczo na pozytywny odbiór „kropka”. Przypuszczamy, że te ostatnie felery wynikają ze sposobu dotychczasowej eksploatacji auta, które całe „życie” spędziło w parku prasowym, ale tak czy inaczej samochód z przebiegiem 50 tys. km powinien lepiej znosić upływ czasu.
Nim (wreszcie!) przejdziemy do sedna, pozwolimy sobie na jeszcze jedną uwagę, a w zasadzie wskazówkę. Komu na stacji benzynowej nie spieszy się zanadto i ma dość cierpliwości, może sprawdzić, o ile więcej paliwa zmieści się w zbiorniku po pierwszym „odbiciu” pistoletu. Dolewając po troszku i czekając, aż paliwo spłynie do przewodu, udało nam się uzupełnić bak o zdumiewające 9 litrów! Pewnie dałoby się wlać nawet więcej, ale limit na fiatowskiej karcie paliwowej kazał zaprzestać dalszych prób. I dobrze, bo ręce już drętwiały, a pracownicy obiektu z coraz większą ciekawością przyglądali się naszym poczynaniom, z boku wyglądającym pewnie jak nieudolna próba zatankowania. Trudno, w każdym razie polecamy spędzać przy dystrybutorze nieco więcej czasu, ponieważ w ten sposób łatwo powiększyć zasięg samochodu - w tym wypadku nawet o ok. 100 km.
A teraz... Światła przygasają, słychać werble, na sali cicho jak makiem zasiał i... kurtyna w górę! Oto, co powiedział o naszym stylu jazdy eco:Drive. Ogólnie rzecz biorąc, nie ma tragedii - nasze wskaźniki są tylko troszkę poniżej średniej osiągniętej przez społeczność zarejestrowaną w programie. To krzepi, bo okazuje się, że nawet bez szczególnego treningu nie jesteśmy bandą eko-ignorantów, którzy za kierownicą „pałują na oślep”, choć niczemu to nie służy. Szczegółowa ocena umiejętności nie jest jednak już tak łaskawa - za przyspieszanie dostaliśmy od e:D 2,5 gwiazdki na pięć możliwych, za hamowanie i prędkość po 3, a za zmianę biegów ledwie 2. Okazuje się bowiem, że zdecydowanie za długo „ciągniemy” na 1. i 2. biegu, marnując paliwo i pieniądze oraz emitując zbędne CO2. Zrzućmy to na kusicielskiego diabełka, który zachęcał swoimi niecnymi podszeptami do wyciskania z Punto wszystkich drzemiących w nim możliwości. Swój udział miał też w takim stylu jazdy... zdrowy rozsądek, który zabraniał zmieniać przełożenia przed wyjściem z turbodziury i mordować silnika wrzucaniem „piątki” przy 1300 obr/min. Tak właśnie sugeruje ekologicznie zorientowana elektronika, choć odgłos spalania stukowego i absolutny brak „ciągu” na niskich obrotach bolą bardziej niż myśl o dodatkowych gramach dwutlenku węgla. Jeżeli bycie przyjaznym dla środowiska oznacza jazdę na 15% potencjału samochodu, to my chyba podziękujemy. Za duży kompromis.
Co innego prędkość. Utrzymywanie jej na stałym poziomie w trasie i nieprzesadzanie to cnoty, które warto kultywować. Kto tego nie wie, może z eco:Drive wyciągnąć cenną naukę. Okazuje się bowiem, że podnoszenie na siłę średniej prędkości na trasie przynosi mierne korzyści, a generuje koszty i... oczywiście CO2. Przejechanie 100 km z prędkością 100 km/h trwa tylko o 15 minut krócej niż przy 80 km/h, a kosztuje o 4,75 zł więcej i oznacza „dodymienie” świata 3 kg gazu cieplarnianego z jednego dodatkowo spalonego litra benzyny. Widać jasno, że najlepiej spieszyć się powoli, bo to, co nadgonimy na jednym odcinku, stracimy na następnym, gdzie ruch będzie odbywał się mniej płynnie. To jest zresztą największy ból podczas jazdy mocnym samochodem - ile by nie miał koni, nie potrafi latać i nie przeskoczy obficie występujących na drogach „spowalniaczy”, których często nie da się także wyprzedzić. Kierowcom o nieprzerośniętym ego, skłonnym do spokojnego znoszenia widoku wyprzedzających ich Tico, polecamy tempomat - nic nie utrzymuje prędkości w ryzach tak jak on. Gdyby jeszcze nie trzeba było co chwilę hamować...
A skoro o tym mowa, eco:Drive potraktował nas stosunkowo łaskawie. Hamulca używaliśmy z czuciem, tylko na 3. biegu zbliżając się niebezpiecznie do granicy efektywności. Spora w tym pewnie zasługa hamowania silnikiem, którego używa się najłatwiej na wysokich biegach. Na „trójce” i poniżej działa prawa stopa, naciskając środkowy pedał. Fiatowska elektronika mogłaby jednak być bardziej motywująca - niby pochwaliła nas za sposób wytracania prędkości, ale stwierdziła, że można by lepiej. Pewnie, że można, ale od czegoś trzeba chyba zacząć! Mało zachęcające...
Jeżdżąc Punto przez tydzień (na dystansie 611 km podzielonym na 32 indywidualne przejazdy), uzyskaliśmy eco:Index na poziomie 51 lub 53 (program sam nie był pewien), przy średnim dla zrzeszonych użytkowników wynoszącym 60, a najlepszym możliwym równym 100. Zużyliśmy 48,6 l benzyny (średnio 7,9 l/100 km), co kosztowało 225,32 zł i równało się zaśmieceniu atmosfery 115 kg dwutlenku węgla. Dzięki kiełkującym w nas technikom ecodrivingu, oszczędzilibyśmy rocznie 158 kg CO2 i 310,05 zł. Rozwijając je, poprawimy te wyniki, w czym również pomoże eco:Drive. W programie da się wyznaczyć poziom eco:Indexu (np. 70), do którego chcemy dążyć (eko:Wyzwanie) i czas, w jakim zamierzamy go osiągnąć, np. 2 tygodnie. Trzeba jednak sporo samozaparcia, by 120-konnym samochodem jeździć w sposób nie narażający nas na nienawistne spojrzenia ekologów. Żeby eco:Drive bardziej nas chwalił, a auto nie męczyło się eksploatacją według wskazówek systemu, wystarczy najzwyklejsze Punto 1,2 albo 1,4. Ono też będzie cierpiało podczas zmian biegów poniżej 1500 obr/min, ale my będziemy znacznie mniej cierpieć razem z nim.
wczytywanie wyników...
gazeo.pl to portal o instalacjach LPG. Znajdziesz tutaj informacje o tym, jaka instalacja gazowa w samochodzie jest najlepsza oraz które instalacje LPG można zamontować do aut z silnikami Diesla. Zamieszczamy najnowsze informacje o tendencjach cen LPG na świecie i w Polsce. Publikujemy praktyczne i rzetelne informacje dla wszystkich, dla których instalacje gazowe są codziennością. Dla nas instalacje gazowe to nie tylko praca - autogaz to nasza pasja.
Aby utworzyć konto Warsztatu, należy zgłosić dane firmy: 609-966-101 lub biuro@gazeo.pl