Lilliputian Systemsogniwo na LPG Choć baterie litowo-jonowe uważa się za szczytowe osiągnięcie z dziedziny przechowywania energii, nie wszyscy podzielają to zdanie. Według inżynierów Lilliputian Systems, ich pomysł gwarantuje poprawę zawartości energetycznej według objętości akumulatora o 5-10 razy, natomiast według jego masy nawet o 20-40 razy. Jednocześnie spadają koszty użytkowania i emisja zanieczyszczeń (w końcu elektryczność używana przez ładowarki powstaje w elektrowniach wyrzucających do atmosfery mnóstwo CO2). Świetnie, ale jak działa to „cudo na kiju”?
Zasada jest prosta: konwencjonalny akumulator zostaje zastąpiony ogniwem paliwowym, a ładowarka zbiorniczkiem z paliwem, które wystarcza np. na 20 cykli napełniania urządzenia wielkości iPhone’a. Energia nie jest więc składowana w obudowie, lecz generowana według bieżących potrzeb, a gdy zaczyna brakować surowca, z którego można ją wytwarzać, wystarczy podłączyć specjalny cartridge z gazem i w kilka chwil „zatankować”. Prosto i tanio - ogniwo ma się wiązać z jednorazowym wydatkiem ok. 100 dolarów, natomiast „wkłady paliwowe” powinny kosztować w granicach 1-3 dolarów.
Nam ten patent się podoba. W końcu nieważne jak, byle tanio, bez szkody dla środowiska i bezpiecznie. A skoro o bezpieczeństwie mowa: Lilliputian Systems zapewnia, że nowego systemu będzie można bez problemu używać także w samolotach. Zobaczymy, czy rozwiązanie się przyjmie i ciekawi jesteśmy, co na nie powiedzą wieczni sceptycy, którym teraz telefony i laptopy zaczną się kojarzyć z zapalniczkami. Pewnie będą kręcić głowami z niedowierzaniem i dezaprobatą. Oby tylko nie zrobili sobie krzywdy...